Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jurek57 z miasteczka Buk. Mam przejechane 51042.68 kilometrów w tym 5661.92 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.18 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Sezon 2023

button stats bikestats.pl

Sezon 2022

button stats bikestats.pl

Sezon 2021

button stats bikestats.pl

Sezon 2020

button stats bikestats.plbr>

Sezon 2019

button stats bikestats.pl

Sezon 2018

button stats bikestats.pl

Sezon 2017

button stats bikestats.pl

Sezon 2016

button stats bikestats.pl

Sezon 2015

button stats bikestats.pl

Sezon 2014

button stats bikestats.pl

Sezon 2013

button stats bikestats.pl

Sezon 2012

button stats bikestats.pl

Sezon 2011

button stats bikestats.pl

Sezon 2010

button stats bikestats.pl

Sezon 2009

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jurek57.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

ultra maraton

Dystans całkowity:447.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:18:19
Średnia prędkość:24.40 km/h
Maksymalna prędkość:63.00 km/h
Suma podjazdów:2500 m
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:447.00 km i 18h 19m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
447.00 km 0.00 km teren
18:19 h 24.40 km/h:
Maks. pr.:63.00 km/h
Temperatura:12.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2500 m
Kalorie: kcal

Czasem zwyciężasz , czasem odpadasz ... ale zawsze się uczysz ... ! Pierścień 1000 Jezior

Poniedziałek, 3 lipca 2017 · dodano: 03.07.2017 | Komentarze 23

Na samym początku chciałbym podziękować WSZYSTKIM moim fanom  :)  za doping i dobre słowo , motywujące sms-y i pamięć !
Bardzo mi pomagały w jeździe. Wiedza że KTOŚ o tobie w takich momentach myśli i trzyma kciuki jest nieoceniona !
BARDZO WAM WSZYSTKIM DZIĘKUJĘ !!!
To jest naprawdę COŚ mieć ze sobą takie wsparcie !!! 

Chciałbym opisać wszystko .... co działo się przed .... , w trakcie ....  i po maratonie. Ale jestem gaduła i nie chcę Was zanudzać bo wyszły by z tego flaki z olejem. Opiszę tylko to co moim zdaniem było ważne , ciekawe z mojego punktu widzenia i co pamiętam !  :)

A WIĘC  !  :)

Na miejsce startu Pierścienia jadę dzień wcześniej z Olą (starsząpanią) i Grześkiem (csx) - (jedyna "poziomka") . Meldujemy się w bazie w Świękitach  (Świękitkach) . Rejestracja , logistyka , mini integracja i spać.
Rano już gorączka przedstartowa. Nadchodzi godzina ZERO. Ola i Grzesiek startują wcześniej..

Świękitki , baza
Świękitki , baza © Jurek57
(Przypominają mi się słowa piosenki A.Sikorowskiego  >Na całość<" ... 5 rano , zabawa skończona ! Różowieje niebo na wschodzie ... )

Ja za pięć dziesiąta..
Większość grup to 6 osobowe zespoły , mój to duet z kolegą z Włocławka.
Szkoda że tylko dwóch bo jazda w grupie , na takich dystansach , jak dla mnie ma sens i jest nieocenione.


Tuż po ...  :)
Tuż po ... :)  (kard z filmu ... )

Zaraz na 11-12 kilometrze na zjeździe (około pięciu dych /h) spada mi przednia opona z felgi. Słyszę wystrzał ... i cudem nie szoruje po asfalcie. To chyba efekt za bardzo napompowanej opony ? Mojej fuszerki z jej zakładaniem bądź wady opony ?
Nie ma co jednak się rozczulać i główkować ... wkładam nową dętką w starą oponę i jadę dalej. Tylko już nie pompuje do oporu !!!

Kolega jednak powoli mi odjeżdża i zaczynam jechać sam. Mija mnie też stawka tych co jechali za mną. 
Ale to początek ... i mam to gdzieś. :)
Przestrzeliwuje też PK - 1 (45 km) w Jezioranach i nadkładając z 5-7 km. Bywa !

PK - 1 w Jezioranach
PK - 1 w Jezioranach

Pogoda dopisuje , wiatr pomaga. Jedzie mi się bardzo dobrze. 
W połowie trasy do następnego PK załapuję się z peletonem  "przecinaków" z kolegą z Pniew. To młodzi chłopcy. Jadą ostro !!! Są momenty że na podjazdach nie schodzi 35 km/h a na zjazdach 50-55 km/h. Super !  :) Wiozę się z nimi jakiś czas a nawet daję im zmianę . (około 15-20 km) 
Ale jest to dla mnie jazda w "trupa" i muszę się opamiętać !
W Reszlu dochodzę do grupki "normalnych" kolarzy. Jest tam dziewczyna (Ania) , kolarz w moim wieku i jeszcze dwóch "normalnych" bikerów. Współpracujemy  zgodnie a tempo wcale nie jest emeryckie. Wychodzi słońce , wieje nam w plecy (prawie) , jest świetnie.

Na PK - 2 (102 km) w Mrągowie wpadamy 15 minut po "przecinakach". Tankowanie , prowiant i w drogę.

Nadal jedziemy swoje i nasza mieszana grupa ostro prze do przodu. Ania narzuca tempo ! (jest dobra !) . Ja się trzymam ... ,współpracujemy i po jakimś czasie gubimy resztę kolegów i do Ryn-u  dojeżdżamy  w duecie. Ania  mówi  potem że tak ostro parła bo pochodzi z tej miejscowości i chciała się zaprezentować rodzinie !  :)
Przerwa na loda ... i kosmetykę. Dojeżdża do nas kolega w moim wieku. Jest nas zatem trzech.
Ruszamy , nadal współpracujemy , (straszny asfalt) ale idzie dobrze i tak dojeżdżamy do Wydmin. Gdzie zaczyna padać !

PK - 3 Wydminy (176 km) to porażka ! (Czarny punkt) !!!  :) Obsługa jest do kitu. Nie ma co zjeść ! "Niedobitki" zimnego rosołu i resztki suchego prowiantu.
Załapuję się tylko na banana  ... !  :(
Zaczyna padać a potem lać ! I właściwie od tego momentu ciągle pada albo leje !

W Wydminach, przez moją nieuwagę albo przez nieuwagę kolegów rozdzielamy się. Chciałem wstąpić po worki foliowe na buty do sklepu . Krzyczę żeby poczekali .... !!!  Ale mi odjeżdżają ... !
Gonię ich ... ale leje ... a oni w grupie są silniejsi. Trwa to 7-8 km , nawet ich na zjazdach dochodzę 100-150 m ale mi odjeżdżają  !
Od tego momentu jadę do końca sam (prawie) !

Mimo wszystko nie przeszkadza mi to . Czuję się dobrze. Mimo strasznej pogody , kręcę . Mam siłę ! 
Średnia z jazdy to około 25 km/h. Nie jest źle !
Robi się powoli szaro a potem ciemno. Nawiguję dobrze. Tylko żeby wiedzieć gdzie skręcać , muszę  stanąć pod jakimś dachem , drzewem , wiatą by cokolwiek z mapki odczytać. Traci się w ten sposób sporo czasu..

W ciemnościach , w deszczu i coraz to większym chłodzie dociągam do PK - 4 w Dowspudzie za Raczkami. (240 km)
Jest przed jedenastą , wieczór.
Najlepszy punk !!!!
Biały obrus ! Żarcia po pachy , do wyboru do koloru !!! Świetna obsługa !!!
Panie z obsługi hotelu proponują mi wysuszenie ciuchów. Przystaję na propozycje ! Rozbieram się do rosołu ... i ucinam sobie drzemkę !
Proszę portiera by obudził mnie przed pierwszą w nocy. 
Budzi mnie ... jest  trzecia !  :(
Jestem trochę wku .... y . Ale szybko mi przechodzi !!! Kiedy Pan mówi z rozbrajającą szczerością  ... że nie chciał tego robić  ... bo tak smacznie spałem !  :) Dodatkowo , Pan rewanżuje  mi się  przygotowanym śniadaniem !!!  :)

Ruszam w okolicach 3:30 ! Nadal leje !
Przed Augustowem łapię drugiego kapcia w przednie koło ! Serwis trochę trwa ! Bo jest ciemno i mokro ! Trudno !
Do Augustowa wjeżdżam o świcie. 
Sprawnie go opuszczam i kieruję się na Sejny.
Leje ... to mało powiedziane. Muszę zdjąć okulary bo nic nie widzę ... !  
Mimo to nie jest źle. Mam nawet dodatkową motywację . Orientuję się ... że za widnokręgiem , przed sobą ... mam rywala którego powoli dochodzę.

Nadal mam dobre tempo ! Sam się dziwię swoim osiągom i to mnie motywuje w dwójnasób !!!
Do Sejn dojeżdżam jednak sam. Musiałem przeoczyć rywala w tym deszczu.

PK - 5 w Sejnach (305 km) jest nieczynny. Ale system odnotowuje mnie i jest ok.
Od Sejn jadę kawałek z młodszym kolegą. Nocował tam i teraz wspólnie jedziemy.
Powoli wiatr nam zaczyna wiać w twarz ! Ale jedziemy razem. Współpracujemy i tempo nie spada. 
Nadal jestem silny i mam ochotę na jazdę.

Od teraz zaczyna się w moim odczuciu najtrudniejszy odcinek maratonu.

Cała trasa maratonu to ciągłe podjazdy i zjazdy. Krótkie , sztywne ... ! Ale jakby łagodniejsze ! 
Teraz te podjazdy to jak mówią niektórzy : rzeźnia !
Są coraz dłuższe , sztywniejsze i nie puszczają ... ! I jest pod wiatr !

Od kilku kilometrów jadę jednak sam. 
Młodszy kolega był silniejszy i nie chciałem go spowalniać.

Wyobraźnia ... ?  :)
Wyobraźnia ... ? :) © Jurek57

PK - 6 Wiżajny (352 km) 
Opisu punktu brak. Może między innymi dlatego że to kulminacja deszczu ! Nic nie widać !
Walka z podjazdami i wiatrem nie pozwala mi się rozglądać.
To jest już wojna na wyniszczenie ! Albo on ...(wiatr-deszcz) albo ja ! 
Może mi jednak skoczyć ! Nie poddam się !
Wysyłam buńczuczne sms-y i to mnie motywuje !

Na horyzoncie majaczy (raczej w myślach) Gołdap.
Jest strasznie :) ... ale zajebiście .:).
Postanawiam się jednak zatrzymać by się ogrzać i wypić kawę na stacji paliwowej (okolice Żytkiejm).
Biorę jeszcze jakiś wynalazek. Zapiekankę czy coś.
Nawet jej nie kończę ... . Wypijam kawę i w drogę !
Przedtem wkładam pod koszulkę gazety. Izolują przed chłodem i wpijają pot.

Rutka Tartak. Prawda że romantycznie ?  :)
Rutka Tartak. Prawda że romantycznie ? :) © Jurek57

Podjazd  Rutka Tartak to kulminacja. 
Jest powalający !!!
Dosłownie !!!  Na 2-3 km : 150 - 200 m w górę i pod silny , porywisty wiatr ! 
Pierwszy raz schodzę z roweru i podprowadzam !  I tak docieram na szczyt !
Na górze wieje niesamowicie ... !!! 
Wiatraki szaleją ! Mam wrażenie że zaraz wiatr je powywraca. Śmigła wydają "dziwne dźwięki" -  świst i wycie ... 
Jest ich na szczycie wzniesienia kilka ...  i ta orkiestra przypomina mi : "Organy Stalina" !!!
K ... a to jakiś odlot ! 
Trzeba mieć z głową żeby tam w taką pogodę być , stać i tego słuchać ! 
Ale podoba mi się to ! Ziemia drży , powietrze faluje ... czuję to całym ciałem ... ! 
Jestem nienormalny !?  :)

Zbliża się Gołdap.
Powoli odczuwam że mam problemy żołądkowe. Początkowo nie zwracam na to uwagi.
Ale później za każdym przejechanym kilometrem muszę stawać i próbuję wymiotować.
Jest to takie uczucie które mnie demotywuje ! Co po chwila postój , zmuszanie się do rzygania i nic ... .

Jestem w Gołdapi !
PK - 7 Gołdap - Piękna Góra (417 km) Jest tam w okolicach południa. 12 z minutami !

Przymusowy postój !!! 
Suszę się i walczę z żołądkiem . Nawet przysypiam chyba na godzinę. 
Ale zmora nie znika.
Próbuję coś w siebie wcisnąć. kawa , obiad . Wszystko ląduje w WC.
Muszę wyglądać DZIWNIE bo Pani w recepcji dwukrotnie upewnia się czy ze mną wszystko ok ?
Uspokajam ją że bywało różnie ale postaram się stanąć na nogi ... !
Jestem słaby i cienki jak czwarty napar herbaty .... . Muszę się przespać bo padnę .
Biorę pokój w zajeździe !  Jest w okolicach 15 w niedzielę.
Zaczynam kalkulować .... Mam jeszcze 200 km do mety. 9 godzin do limitu ... ?

Jestem sam ! 
To nie jest usprawiedliwienie ! Ale gdybym był z kimś , kto by mnie "postawił do pionu"  , "kopnął w dupę" zwyzywał !
Użył każdej możliwej motywacji ... być może ruszył bym tyłek , wsiadł na rower i dokończył maraton !

Jestem załamany , mam łzy w oczach i jest mi głupio że tak muszę skończyć !
Ambicja , krzepa , własne ego ... to za mało !
Z drugiej strony ... Jeśli mam dogorywać .... to wolę w cywilizacji ... niż gdzieś w dziczy , pod drzewem , w pekaesowskiej wiacie .
Podejmuję decyzje ! Wiem że to porażka !
Ale na dzisiaj na tyle mnie stać i ani kilometra więcej !
Trzeba prawdzie spojrzeć w oczy !


"O jeden most za daleko ... " :( © Jurek57

KONIEC !

Wysyłam sms-y do kibiców ... !  :(
Telefon do organizatorów ...  że kończę !
"Cisza , spokój , odpływam ..."  !

Podsumowując !

Maraton , Pierścień 1000 Jezior jest zajebisty !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Trasa jest piekielna ... i piękna ! 
Trzeba być naprawdę w formie by to przejechać. Ale można to zrobić !
Widoki , naturalność tych stron to dla mnie - RAJ !!!
Wrócę tam za rok by dokończyć "dzieła" !  :)

Osobne gratulacje dla wszystkich którzy ukończyli te zawody. 
Są Wielcy !!!
Dziękuję za tolerancje !
Ola , Grzechu ! 
Padam do Waszych stóp !
Było strasznie i pięknie , znaczy: TAK MA TAM BYĆ !!!


pozdrawiam Wszystkich ... !




Kategoria ultra maraton